Kanwą filmu jest ponad 40-letnia historia przyjaźni, miłości i małżeństwa Iris Murdoch i Johna Bayleya, cenionego krytyka i filologa, opowiedziana jego oczami. Iris i Johna grają dwie pary aktorów: Judi Dench i Kate Winslet oraz Jim Broadbent i Hugh Bonneville.
To piękny i wzruszający film. Sceny z ostatnich dni życia nieuleczalnie chorej Iris i jej męża przeplatają się z retrospekcjami z ich młodości. Mimo, że oboje skrajnie się różnili: on był zamkniętym w sobie, zakompleksionym okularnikiem, wiecznie uciekającym w świat książek, a ona czerpała z życia pełnymi garściami, prowokowała urodą, umysłem i podejściem do mężczyzn (kochanków zmieniała jak rękawiczki), Bóg połączył ich na dobre i na złe. Chociaż pod koniec życia Iris była już tylko rośliną, John był przy niej do końca. I wciąż ją kochał. Po śmierci Iris w 1999 roku pisano, że był to największy romans minionego stulecia, którego nikt ani nic nie było w stanie zniszczyć.
Film jest również popisem gry aktorskiej. Kate Winslet, po wspaniałej roli w "Titanicu" przez lata nie zagrała niczego na miarę swoich możloiwości. Dopiero jej Iris – młoda, wyzwolona, pewna swego seksapilu i nieprzeciętnej inteligencji, udowodniła na co ją stać, co doceniła Amerykańska Akademia Filmowa, nominując ją do Oscara. Z kolei Judi Dench – czyli "stara" Iris, to po prostu kolejna znakomita kreacja tej wybitnej artystki. Chociaż Hollywood nie ma zbyt wiele do zaoferowania aktorkom w jej wieku, to przy każdej nadarzającej się okazji producenci pamiętają o niej, a krytycy, ludzie z branży filmowej, no i przede wszystkim widzowie doceniają jej wspaniałą grę. Jima Broadbenta mogliśmy ostatnio oglądać jako dyrektora kabaretu w "Moulin Rouge", ale zachwycił dopiero rolą Johna Bayleya, za co otrzymał nagrodę BAFTA (brytyjski odpowiednik Oscara) i nominację Amerykańskiej Akademii Filmowej.