dabrowa-gornicza.repertuary.pl
Profil

Profil: Kropecka

Komentarze do filmów:

40 dni i 40 nocy słomka, 19. czerwca 2002 godz. 13:23

Oj
zawiodłam się na Hartnecie i to bardzo...

Yyyreek!!! Kosmiczna nominacja slomka, 9. czerwca 2002 godz. 00:16

tak to juz jest...
... ze jak sie podpisuje kontrakty to... eee szkoda gadac...

Tajemniczy pokaz specjalny słomka, 22. maja 2002 godz. 00:10

to jest cos!!
uwielbiam te senase! i chociaż nie zawsze mam jak wrócić do domu, to chodziłabym na nie co piątek

K-Pax słomka, 22. maja 2002 godz. 00:00

poleciłabym
gdyby nie to, że ostatnio pełno takich filmów i powoli wychodzą bokami...

Pearl Harbor słomka, 10. maja 2002 godz. 00:43

MOŻE
może i obsada była niezła, ale film to totalne dno, przewidywalny od początku do końca, następna amerykańska szmira

Helikopter w ogniu Kropecka, 26. marca 2002 godz. 19:51

Te obrazy pozostają w pamięci.
Jak i wszystkie filmy Ridleya Scotta. Nie mówiąc już o tym, że sam film został nominowany w tej kategorii do Oscara i chociaż statuetki nie dostał to te obrazy i tak pozostają w pamięci.
Sam film wzbudził we mnie sprzeczne emocje. W pewnym momencie bardzo nienawidziłam Somalijczyków za sposób w jaki potraktowali Amerykanów. Wściekałam się na dzieci, które biegały z bronią w ręku i na kobiety, które chwytały za karabiny i mieszały się do walk. Na te tłumy ludzi, które biegały za amerykańskimi żołnierzami i te, które niszczyły helikoptery. Na somalijskie dzieci, które huśtały się na śmigłach w chwilę po upadku helikoptera i po tragedii jaka się w nim rozegrała. Ale przecież to była ich rzeczywistość, w takim kraju się wychowali i innego życia nie znali. Ale czy ja nie postąpiłabym tak samo jak oni?
Film był jednak dosyć obiektywny, jak na przedstawienie faktów, z jednego punktu widzenia (wiadomo czyjego). Nie emanował, jak inne amerykańskie filmy dotyczące walk (np. „Za linią wroga”) poczuciem, że Amerykanie są najlepsi i nie wiadomo co by się nie działo, to i tak zwyciężą. Nie ma w tym filmie jednego bohatera, który zwykle zawsze się pojawia i chociaż ogień płonie, kule armatnie biją to on i tak idzie dalej i zwycięża. Daje się odczuć to, że tutaj każdy może oberwać (nie tylko statysta). Ludzie odczuwają ból. Słychać krzyki i jęki i jest to prawdziwe. Gdy ktoś został postrzelony, to miałam wrażenie, że on naprawdę cierpi. Było to dla mnie trochę zaskoczeniem, ponieważ zwykle wszyscy bohaterowie filmowi, którzy zostają w jakiś sposób zranieni, szybko opanowują ból, a potem mogą biegać i skakać, wymachiwać rękami, tak jakby im się nic nie stało.
Film zwraca szczególną uwagę na młodych żołnierzy, którzy po raz pierwszy mają styczność z prawdziwą walką, na kształtowanie się ich postaw pod wpływem takiego przerażającego doświadczenia jakim jest wojna. W filmie rozgrywa się bardzo szybka akcja i chociaż twarze migały mi szybko na ekranie i nie zawsze mogłam odróżnić kto jest kto (znowu siedziałam w czwartym rzędzie), to te wszystkie wydarzenia i obrazy głęboko pozostały mi w pamięci. Zdjęcia są naprawdę rewelacyjne, ujęcia miasta, plaży, budynków, a w szczególności helikopterów naprawdę zadziwiają, a w połączeniu z wartką akcją oraz zgraną z nią muzyką, film ogląda się z zapartym tchem.
Film wywarł na mnie ogromne wrażenie. Gorąco polecam.

Kariera Nikosia Dyzmy Kropecka, 26. marca 2002 godz. 19:40

Po wyjściu z kina nawet nie pamiętałam, że się z czegoś śmiałam...
Kolejny „śmieszny” film z udziałem Cezarego Pazury. Albo polskie poczucie humory schodzi na psy, albo to ja nie umiem się bawić na takich filmach. Mimo wszystko mam odczucie, że po Kilerze, nie pojawił się żaden polski film, godny nazwania komedią. Czy piosenki Elektrycznych Gitar mają zapewnić sukces?
Polacy lubią śmiać się z polityków, być może na tym miało opierać się powodzenie filmu, ale chociaż śmiesznych momentów było trochę, to tak naprawdę po wyjściu z kina nawet nie pamiętałam, że się z czegoś śmiałam. Wszystkie postacie są przejaskrawione i chyba z tego powodu powinny być nawet śmieszne, ale mnie one wcale nie bawiły. Szczególnie stereotypowe przedstawienie kobiet, ponieważ u Dyzmy są tylko albo głupie blondynki, albo stare zołzy i takich normalnych kobiet w ogóle nie zauważyłam (być może w tym filmie nie ma żadnych normalnych ludzi), zadziwiające dla mnie jest także to, że wszystkie jak jedna „lecą” na Nikosia, czy on jest aż tak przystojny? czy też mamy tutaj kolejny przytyk: to władza pociąga kobiety.
W sumie wątek filmu jest już znany polskim widzom, ale czy potrafimy się śmiać dwa razy z tego samego, lub też czy warto się z tego nowego Nikosia śmiać? O porównaniu do poprzedniego filmu o Nikodymie Dyzmie chyba nawet nie warto wspominać, zresztą sami autorzy filmu się tego wystrzegają (chyba się nie dziwię dla czego).
Mam nadzieję, że to nie mój „babski” punkt widzenia tak podziałał na odbiór tego filmu. Ale aż boję się pomyśleć o nadchodzącym filmie Olafa Lubaszenki.

Vanilla Sky Kropecka, 26. marca 2002 godz. 19:35

Cruise i Cruz - to nie to.
Nic tutaj nie jest takie jak się wydaje. Początek filmu to zupełnie inny świat niż ten na końcu. Właściwie, gdyby nie ostateczne wyjaśnienie, to nikt nie wiedziałby co się dzieje (tak jak u Lyncha), ale to wyjaśnienie, które się tutaj pojawia, mnie wcale nie zadowala. Być może gdyby go nie było, film byłby dokładnie na miarę Lyncha, a tak ze swoim zakończeniem, jest na miarę Spielberga (A.I. - Sztuczna Inteligencja), nie wiadomo więc co jest gorsze, naśladowanie kogoś, czy też tak fatalny koniec jaki miał Spielberg. Nie można jednak zarzucić filmowi, że w którymś momencie wiadomo jak się skończy, ale też nie zawsze wiadomo co się do końca dzieje. Być może to ta dzisiejsza moda na kreowanie własnego świata tak, że w końcu nie wiadomo co jest prawdą, a co fałszem, obija się także i w tym filmie. Ogólnie film nie wywarł na mnie dużego wrażenia, ale duży plus mogę przyznać za to, że do końca nie wiedziałam, jak to wszystko się skończy.
PS co do porównań do Matrixia, myślę, że nie warto tego robić. W żadnym razie.