Profil: AnnaAgata
Komentarze do filmów:
Właściwie, nie chce się żyć. Zwłaszcza, że losy Przemka na podstawie których został napisany scenariusz nie są tak landrynkowe, jak losy filmowego Mateusza. I wkurza totalny brak elegancji ze strony reżysera, który obiecał po zakończeniu kręcenia filmu wspomóc chorego, ale obietnicy zie dotrzymał. Wraz z premierą - empatia ekipy filmowej wyczerpała się. "Chce się żyć" to obraz słodki, czyściutki i niedorzeczny. Wykrochmalona mamusia, sterylne mieszkano, chore dziecko traktowane jak gwiazdka z nieba. Dla mnie jedynie postać siostry jest wiarygodna - pusta, egoistyczna lala, która chętnie pozbywa się niepełnosprawnego brata z domu, bo niepełnosprawność zajmuje pokój, absorbuje matkę, waży sporo. Co z oczu to z serca - brat w Ośrodku, problem zamieciony pod dywan. Siostra filmowego Mateusza to przedstawicielka większości społeczeństwa. Podobała się także postać ojca - czarodzieja, pijaka o gołębim sercu, złotych rękach, pierwszego nauczyciela, wielkiego przyjaciela chłopca. Cudna scena z nauką walenia pięścią w stół, i pierwszej urody scena - zawodów na podłodze. O seksualności niepełnosprawnych wiemy, ale wolontariuszka z rozkoszą pozwalająca głaskać się po cyckach, to naciągana bajeczka, zresztą wolontariuszka okazuje się być zwykłą suką bez skrupułów, która niepełnosprawność wykorzystuje do własnych rodzinnych rozgrywek. Ale największe wrażenie zrobiło na mnie pismo obrazkowe! - każda cząstka filmu ma tytuł i ten tytuł przedstawiony jest przy pomocy znaków. Te znaki, to są takie maleńkie koła ratunkowe dzięki którym Mateusz na chwilę wypływa na powierzchnię swojego ciała, wydobywa się z niego. I wtedy publiczność na sali kinowej płacze. Płakałam i ja.
Ziemia z lotu ptaka jest piękna. Ale z lotu człowieka w kosmosie jest - niebotycznie piękna! I wygląda jak najbezpieczniejsze miejsce we wszechświecie. Sandra Bullock chyba w żadnym z wcześniejszych filmów nie jęczała, stękała, pomrukiwała, sapała - z taką częstotliwością jak w Grawitacji. Zresztą trudno o zborne dialogi, kiedy tlenu mało i nie bardzo jest z kim dyskutować, poza duchem córki i duchem Kowalskiego. Clooney w tym filmie też nie ma szans na rozgadanie, bo jak na dżentelmena w kosmosie przystało poświęca swoje życie - dla ratowania życia niewiasty, mniej więcej w 20 minucie seansu. Fabuła Grawitacji jest nudna, samotna gra Bullock mierna, a całość wygląda jak bajka dla niedoszłych kosmonautów. Ale tak sobie myślałam, śmiecąc popcornem na prawo i lewo, że już nigdy, ale to przenigdy nie powiem o sobie - jestem samotna, bo Tu, na tym łez padole nie ma szans na prawdziwą samotność. Żeby
ją poczuć w pełni należałoby jak doktor Ryan zostać zawieszonym w bezwzględnym, parszywie obojętnym i zimny kosmosie. Czego ani Wam, ani sobie nie życzę. PS Jedyne co warte wydania kasy, to zdjęcia ziemi-matki. Naprawdę rozczulające.